Nathia |
Wysłany: Czw 9:52, 31 Sie 2006 Temat postu: |
|
Miłość, ból, śmierć.
Cóż, nie mogłam zdecydować się na wybór hasła, wiec wzięłam wszystkie-są one powiązane, wieć mam nadzieje, zę mi wybaczycie...
ps. polecam włączyć sobie Rihanna - Unfaithful czytając całą jadnopartówkę
Poznali się w liceum. On przyszedł do jej szkoły w ostatnim roku. Tuż przed maturą. Od pierwszego spojrzenia przypadli sobie do gustu. Ona – romantyczka, On – realista.
Gdy zaczęli się spotykać, rodzice powiedzieli : „Nie pasujecie do siebie”. Jednak cóż począć, gdy jest się zakochanym? Przecież miłość nie wybiera, a potrafi oślepić. Każdy o tym wie, każdy kto poczuł co to miłość.
Kinga studiowała muzykę, doskonaliła swoje umiejętności w grze na skrzypcach. Nie można użyć wyrażenia : „uczyła się”. Tworzyła już własne kompozycje. Miała duże możliwości. Zawsze zachwycała nową melodią Mariusza.
On pracował w hotelu, jako parkingowy. Czasem nawet sprzątał pokoje. Chwytał się każdego gorsza i nie wybrzydzał. Chciał kupić mieszkanie dla siebie i ukochanej.
Pewnego dnia, gdy Kinga wracała z uczelni, zastała policjantów w swoim rodzinnym domu. Jej rodzice siedzieli, wpatrzeni w jeden punkt na kuchennym stole. Dwóch policjantów, ubranych po cywilnemu, przeszukiwało jej pokój. Kiedy zauważyli jej przyjście, mama wstała i krzyczała histerycznie:
- Wiedziałam! Ja po prostu wiedziałam! Wiedziałam, że on jest mordercą i kiedyś kogoś zabije! Ja wiedziałam!
- Spokojnie, pani Nowak. Chciałbym ci zadać parę pytań – zwrócił się do dziewczyny – możemy iść do twojego pokoju?
- Tak, oczywiście. – gdy wchodzili, minęli w drzwiach „przeszukiwaczy”.
Komisarz mówił coś do dziewczyny. Po paru minutach po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Odpowiadała kilka razy na zadane jej pytania, opowiadała co wczoraj robiła, ocierając mokre oczy. W końcu wybiegła z pokoju. Trzasnęła drzwiami i skierowała się do parku. Musiała uspokoić myśli.
Mariusz mający krew na rękach. Trzymający narzędzie zbrodni.
Chłopak sprzątał pokoje, gdy zauważył niedomknięte drzwi. Wszedł do środka i od razu jego wzrok przykuł wielki, kuchenny nóż. Podniósł go i przejechał po ostrzu. Była krew. Pomyślał, że to jego gdyż właśnie w tym momencie się przeciął. Syknął i odłożył go. Podszedł do łóżka. Za nim leżał mężczyzna z zamkniętymi oczami. Podszedł do niego szybko. Jeszcze żył. Koszula przykleiła się do jego klatki piersiowej od krwi. Chłopak zaczął robić sztuczne oddychanie.
1...2, 3 ....4... – uciśnięcie na mostek. Po chwili wdech.
1...2...4...7... – uciśnięcie. Chłopak coraz bardziej umorusany krwią. Jego ręce, T-shirt, spodnie, twarz. Krzyk kobiety. Otwarcie drzwi. Szok. Zdziwienie. W końcu przerażenie.
- Stać! Policja! – wymierzoną broń w jego stronę. Rozkazy. Kajdanki zakładane na jego dłonie. Oskarżenie.
Cisza... Cisza odwzierciedlająca zaufanie. Cichy i wolny szept dziewczyny :
- To nie on...
Po paru dniach odbyła się rozprawa, która mogła pogrążyć lub uniewinnić chłopaka.
Świadkowie, alibi, prokurator, pytań. Mnóstwo pytań.
- ... przerażony, że został... na gorącym uczynku... – bełkot prawników. W końcu wyrok:
- Dożywocie na podstawie paragrafu... – dziewczyna patrzyła w oczy chłopaka. Uśmiech, słaby uśmiech. Lecz nie wesoły, szczęśliwy... był smutny, pełen bólu. Usta poruszające się w niemych słowach
- To nie ja... – policjanci podnoszący Mariusza, zrobili zamęt. Każdy wstał i coś mówił. Dziewczyna zdążyła powiedzieć :
- Wiem...
Wszyscy rozeszli się do domów, rodzice Kingi zaciągnęli ją do mieszkania. Nie pozwolili nawet, aby porozmawiała z Mariuszem.
Siedziała właśnie w najciemniejszym kącie pokoju. Rozmyślała nad tym, co się zdażyło zaledwie godzinę temu. Postanowiła pomóc jakoś ukochanemu. Nie miała pojęcia jednak – jak.
Nagle odezwał się pełen sensacji głos reportera. Dziewczyna wyszła z pokoju i stała przy futrynie, tak by widziała telewizor. Rodzice jej nie zauważyli.
- ... jesteśmy świadkami makabrycznej historii. Młody chłopak, zaledwie 21-letni, który został skazany na dożywocie, za zabicie w pokoju hotelowym mężczyzny, szczęśliwego ojca trójki dzieci, stoi właśnie na dachu starego browaru w Poznaniu. Kinga wyskoczyła z mieszkania jak burza, gdy tylko poznała nazwisko nieszczęśnika. Wsiadła w samochód
i pojechała na miejsce zdarzenia. Powoli łzy zaczęły lecieć po policzkach. Duże skupisko ludzi zebrało się wokół centrum handlowego.
- Nie ma przejścia! – powiedział jeden ze strażaków.
- Jestem jego dziewczyną! Mogę pomóc!
Wpuścili ją z obstawą trzech policjantów. Było przypuszczenie, że chłopak miał broń przy sobie. Zastała jeszcze dwóch z negocjatorem.
- Nie! Wy nic nie rozumiecie!! – krzyczał Mariusz.
- Spokojnie, pomożemy tobie...
- Nie!!!!!! – wrzeszczał spanikowany, wychylając nogę za dach. Wszyscy zebrani ludzie wzięli głęboki oddech – zostawcie mnie!!
- Mariusz... – dziewczyna podchodziła powoli, nie zważając na protesty mundurowych.
- K-kinga? Co ty tu robisz? Przecież...
- Ciii... – była tuż przy nim, patrzyła mu głęboko w oczy. Pocałowali się czule. Był to ich ostatni pocałunek...
- Ty wiesz. Ja tego nie zrobiłem. Nie uniewinnią mnie. Nie będziemy małżeństwem, mieć dzieci tak jak planowaliśmy. Nie zamieszkamy nawet razem. Mam tylko jedno do stracenia – ciebie. Ale i tak się kiedyś spotkamy. Może za 10 minut, ale nie oczekuję tego od ciebie. Wiem, że się spotkamy w niebie i będziemy szczęśliwie żyć... Amour vinici omnia?
- A ja będę w to wierzyć... tak, amour vinci omnia. – odpowiedziała tak cicho, że tylko dwójka młodych ludzi to usłyszała – ona i on.
Mariusz odepchnął ją od siebie z całej siły. Upadła na plecy, metr za nim. Negocjator chwycił jej ramiona i odciągnął. Wszyscy wiedzieli już co się stanie. Chłopak wyciągnął rękę z kieszeni. Przypominała dłoń – palec wskazujący i serdeczny wystawione, reszta schowane. Padł strzał...
Jeden, drugi...
Chłopak zachwiał się, spojrzał na dwie rany w klatce piersiowej i spadł w dół...
Cisza...
Sygnały karetek, straży, głosy ludzi, szmery, a jednak cisza.
- ... młody chłopak został postrzelony dwukrotnie przez policjantów. Prawdopodobnie to on wydał pierwszy strzał. Potem spadł z 5 piętra. Nie miał szans. – głos spikera w domu Kingi nadal nie przerwał – jego dziewczyna, Kinga N. próbowała skoczyć za ukochanym, lecz funkcjonariusze ją powstrzymali. Została odwieziona do szpitala psychiatrycznego, po tym jak na jej oczach został zabity Mariusz. Nie wyklucza się u niej zaburzeń psychicznych, wywołanym śmiercią chłopaka. Mimo iż nie kontaktuje się ze światem, wciąż powtarza jedno zdanie: amour vinci omnia. Jest to łacińskie powiedzenie oznaczające : miłość wszystko przetrwa. |
|